Bardzo cenię spotkania autorskie, bo dają możliwość wyjścia ze świata, w którym się pisze (a on bywa wyciszony i ograniczony do kilku ścian), i konfrontacji z czytelnikiem. Są świetne, bo pozwalają sięgnąć wzrokiem za monitor, media społecznościowe, a czasem i bańkę, w której się  funkcjonuje. Ba, są jeszcze lepsze, gdy organizuje je ktoś (księgarnia, ośrodek kultury, biblioteka, wydawnictwo, etc.), a autor przychodzi na gotowe.

Gdy decydujemy się na samodzielne wydanie książki, to bierzemy na siebie również promocję, marketing i dystrubucję. To oznacza, że takie spotkania musimy sobie zaplanować i zorganizować sami. I tu zaczyna się strome podejście. Przynajmniej dla tych, którzy są gdzieś na początku swojej pisarskiej ścieżki.

Trzeba najpierw znaleźć lokal lub zainteresowaną instytucję. Z tym ogólnie nie ma problemu (przynajmniej ja jeszcze się z takimi dodatkowymi schodami nie spotkałam), pod warunkiem, że mamy na to spotkanie pomysł i znajdziemy prowadzącego. No i tu trzeba solidnie ruszyć głową i znaleźć kogoś, kto lubi i potrafi rozmawiać o książkach. Do tego przydaje się obserwowanie w mediach społecznościowych stron promotorów czytelnictwa, pasjonatów książek, recenzentów, dziennikarzy, itd.

Jak już znajdziemy prowadzącego, który akurat w zaproponowanym terminie będzie miał czas, zainteresuje się książką, zgodzi się poprowadzić rozmowę (i z którym uda się ustalić warunki finansowe), to jesteśmy właściwie w domu.

Na koniec zostaje zrobienie grafik i zaproszenie gości. Jeśli nie jesteś grafikiem (a skoro piszesz i wierzysz w to, że z tego da się żyć i mieć frajdę, to pewnie grafikiem nie jesteś…), musisz sobie poradzić sam lub skorzystać z pomocy przyjaciół o takich umiejętnościach.

Cały ten organizacyjny galimatias jest jednak dość wyczerpujący dla kogoś, kto wolałby po prostu pisać i rozmawiać z ludźmi, bez konieczności organizowania wszystkiego dookoła. Jest to jednak cena, jaką się płaci za niezależność.

Do tej pory odbyły się cztery spotkania autorskie, poświęcone „Kolacji bałwochwalców”, z czego trzy organizowałam sama. To dobry moment, żeby wymienić miejsca, prowadzących i dużymi literami napisać: DZIĘKUJĘ.

  1. De Revolutionibus Books&Cafe (jeszcze na Brackiej 14, a od marca 2023 Rynek Podgórski 8, Kraków) – prowadzenie: Kuba Janicki (szczególne podziękowania dla Mileny Gumienny i Diany Sałackiej)

2. Szpital kliniczny im. J. Babińskiego – prowadzenie: Maciej Bóbr (tutaj spotkanie autorskie towarzyszyło otwarciu wystawy rzeźb balansujących Jerzego Kędziory na terenie przyszpitalnego parku). Za zaproszenie dziękuję Fundacji Art&Balance.

3. Hotel Francuski, prowadzenie: Łukasz Wojtusik (Alfabet Wojtusika). Szczególne podziękowania dla Kuby Lisa i pana Marcina Mazura.

4. Nowy Dwór w Goszycach, prowadzenie: Michał Klimczyk, czyli Szyszkodar. Tu podziękowania kieruję szczególnie do Katarzyny Koneweckiej-Hołój i gospodarzy tego pięknego miejsca – Marty i Michała Smoczyńskich. To ostatnie spotkanie było połączone z kolacją charytatywną, a dochód z wejściówek został przeznaczony na renowację dworu.

Do zobaczenia na kolejnym spotkaniu!

Zdjęcia ze spotkań autorskich można zobaczyć TUTAJ

Koszyk

Back to Top