
Znam wiele korzyści płynących ze współpracy z wydawnictwami, jednak artykuł Michała Szafrańskiego, poświęcony self publishingowi, sprawił, że postanowiłam sprawdzić, jak to jest, gdy się bierze na siebie cały proces wydawniczy.
Ten pomysł chodził mi po głowie przez trzy lata. Nie odważyłabym się go przetestować na książkach poświęconych II wojnie światowej, a tym się we wcześniejszych publikacjach zajmowałam.
Dopiero, gdy sprecyzował się plan napisania powieści kryminalnej, uznałam, że to właściwy moment.
Teraz, gdy piszę ten tekst, jestem tuż przed wysłaniem plików do druku. Wydawać by się mogło, że najważniejsza praca już za mną. Ale teraz to, co się wymyśliło, a lada dzień wydrukuje, trzeba jeszcze jakoś pokazać i sprzedać. A jak się sprzeda, to jeszcze trzeba dostarczyć.
Gdyby ktoś z jakichś względów rozważał self publishing, to poniżej zamieszczam checklistę. Przygotowałam ją na własny użytek, częściowo na podstawie rad Artura Wyrzykowskiego (polecam blog Nieskończone), z którym miałam przyjemność współpracować w początkowej fazie pracy nad książką.
Może się komuś przyda.
- Plan książki (w punktach – tak, żeby mieć w głowie całość)
- Streszczenie (max 20 stron, piguła bez dialogów)
- Analiza fabuły (czy wszystko się logicznie spina)
- Postacie (czy główny bohater przechodzi przemianę, jakie relacje łączą poszczególnych bohaterów, czy oni są charakterystyczni)
- Excel (trzeba mieć taki podręczny plik, w którym się notuje, co robią nasi bohaterowie w poszczególnych dniach – ja sobie dodatkowo zaznaczałam na zielono to, co się pojawi w tekście, a na czerwono to, co się w danym dniu wydarzy, ale nie zostanie od razu opowiedziane czytelnikowi)
- Pisanie tekstu
- Redakcja (to oczywiście trzeba komuś zlecić)
- Długa faza współpracy z redaktorem
- Korekta (to również trzeba komuś zlecić)
- Skład/łamanie książki (trzeba zrobić research i wybrać odpowiednią firmę – ja się zdecydowałam na Grafpa, polecam)
- Korekta po łamaniu
- Okładka (nad okładką trzeba oczywiście myśleć wcześniej – zwłaszcza, gdy nie chce się okładki stockowej, ale o tym będzie w osobnym wpisie)
- Wysłanie tekstu i okładki do druku (wcześniej trzeba znaleźć drukarnię, a to nie jest takie proste, bo w wielu drukarniach w Polsce brakuje papieru lub ceny są kosmiczne – ja się zdecydowałam na druk w Czechach, polecam FINIDR)
- Patronaty medialne (te są wyzwaniem, gdy się wydaje książkę samodzielnie)
- Sprzedaż
Na pewnym etapie pracy nad książką trzeba się zdecydować na sposób sprzedaży. Można nawiązać współpracę z księgarniami, można sprzedawać na gotowych już platformach lub… zbudować własną stronę ze sklepem. I ta ostatnia opcja wydała mi się najciekawsza. Zdecydowałam się na współpracę z Jarkiem Nobikiem – z polecenia i sama również polecam.
- Wysyłka (warto podpisać umowę z jedną z firm dostarczających przesyłki – ja się akurat zdecydowałam na InPost, bo wysyłka do paczkomatów lub kurierem wydała mi się optymalna)
- Media społecznościowe (jakby tej pracy było mało, to zostają jeszcze media społecznościowe, które powinno się prowadzić, żeby zwiększyć szanse na sprzedaż – u mnie będzie to Facebook, LinkedIn, Instagram i Twitter).
- Spotkania autorskie (a gdy się już nie ma na nic siły, bo cała energia poszła w pisanie książki i w to, co trzeba było po drodze zrealizować, to jeszcze trzeba zaplanować spotkania autorskie)
Myślę, że jeszcze parę punktów można byłoby dopisać…